poniedziałek, 2 czerwca 2014

Rozdział 3 : Nowa natura

Byłam już przygotowana na wielki wstrząs a może nawet śmierć. Uderzyłam w wodę twarzą, o dziwo nic nie poczułam. Chciałam wypłynąć na powierzchnie do czego wystarczyło mi jedno odepchnięcie. Uświadomiłam sobie następną rzecz - jestem bardzo silna. Wyjrzałam ponad wodę za poszukiwaniem jakiegoś lądu, znalazłam niedaleko plażę. Niestety nie była pusta, na brzegu stał Luke śmiejąc się i trzymając w rękach coś co wyglądało mi na worek.
-Na co czekasz ? Przypłyń tu, przyniosłem ci coś do picia. - uśmiechnął się tajemniczo, lecz ja nadal nie miałam zamiaru wracać do niego. Już to że zamknął mnie w w jakiejś starej szopie bez warunków mnie do tego zmusiła. Odwróciłam się więc w wodzie i postanowiłam poszukać innego miejsca do wyjścia. Luke jednak widząc to, swoją siłą umysłu skierował moje ruchy do miejsca gdzie on stał. W moich oczach malowała się wściekłość na co on zaczął się znowu śmiać.
- Ha ha. Mnie nie powstrzymasz - wudukał ledwo powstrzymując śmiech.
- A skąd wiesz frajerze ?! - zadrwiłam z niego, ale tylko pogorszyłam sprawę. Na twarzy Luke'a malowała się wściekłość.
- Jeszcze mi podziękujesz za to co ci przyniosłem - z trudem hamował śmiech. W końcu wyszłam z wody i przekonałam się na własne oczy co Luke trzymał w rękach. To był człowiek. Gdy podeszłam bliżej rozpoznałam w nim Marcusa - mojego kolegę z pracy. Nigdy go nie nie lubiłam, ale i tak na widok jego bezwładnego ciała leżącego w ramionach Luke'a zrobiło mi się go strasznie żal. Byłam też wściekła na Luke'a . Jak on mógł coś takiego zrobić ?!
- Znasz go ! - zadrwił. Przytaknęłam niechętnie.
-Dlaczego mu to zrobiłeś ?
- Chciałem tylko żebyś się posiliła.
- Posiliła ?! Ja nie jestem żadnym kanibalem ! Nie jem ludzi ! - krzyknęłam.
- Ha ha. Nadal nie rozumiesz... Jesteś wampirem Camille. - słowo wampir najbardziej zapamiętałam. - Jesteśmy bardzo silni, niezmiernie szybcy, pijemy ludzką krew, posiadamy różne dary, nie śpimy, nie pijemy i nie jemy niczego prócz krwi ludzkiej, na słońcu iskrzymy, ale nie spalamy się, jesteśmy nieśmiertelni i od momentu przemiany nie starzejemy się...
- Kłamiesz ! - nie chciałam uwierzyć własnym uszom. Powiedziałam sobie tylko w myślach "wampiry nie istnieją, to tylko sen". Luke na te słowa się zdenerwował a potem wszystko zdarzyło się bardzo nagle. Luke szybkim ruchem ręki wyciągnął z kieszeni nóż i przeciął Marcusowi skórę na szyi. Polała się krew, a później jakaś podświadomość mojego umysłu sprawiła, że w jednej chwili znalazłam się przy Marcusie i piłam krew z jego rany na szyi. Czułam jak ten gorący płyn rozlewa się po moim ciele i daje mi siłę o której nawet nie marzyłam. W końcu gdy w ciele mojej ofiary nic nie zostało, podniosłam głowę. Luke stał pod drzewem przyglądają się mi uważnie. W końcu podszedł i zmusił mnie żebym stanęła na przeciwko. Stał tak blisko, że stykaliśmy się prawie nosami. Luke spojrzał mi głęboko w oczy a ja zrozumiałam, że to co zrobiłam było moją nową naturą i bez niego bym sobie nie poradziła.
- Dziękuje - szepnęłam w końcu.
- Nie ma za co. - uśmiechnął się. - przyzwyczajaj się. - Gdy tylko to powiedział to poczułam nieodpartą chęć pocałowania go. Przejechałam najpierw oczami po jego idealnych rysach twarzy i uroczym uśmiechu. Pomyślałam, że to może jego sprawka, że chcę go pocałować, ale i tak w końcu to on zrobił pierwszy krok i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Jego wargi w kontakcie z moimi były miękkie. Już nie myślałam o nim jako o moim oprawcy, który zamknął mnie w starej szopie w środku lasu. Teraz i tak nie robiło to mi różnicy, takie rzeczy już rzadko miały mi się przytrafiać. Oderwaliśmy się od siebie, Luke spojrzał mi w oczy.
- Koniec tego dobrego. Musimy zacząć trenować. Chyba wiesz jakie mamy zadanie. - właśnie, zadanie. Na początku myślałam, że nie wykonam go ponieważ nie jestem jakąś osobą na posyłki, ale później stwierdziłam, że dla satysfakcji Luke'a mogę to zrobić - zabić nieznaną mi hybrydę.
- Dobrze od czego zaczynamy ? - spytałam.
- musisz nauczyć się polować na początek. - oznajmił
- Ale przecież już się napiłam. - odpowiedziałam przypominając sobie Marcusa.
- Wiem że już piłaś, ale to za mało.
- No dobrze. Gdzie zaczynamy ? - poczułam ucisk w gardle.
- W miasteczku, ale dopiero nocą... Chodź musisz się przebrać. - dopiero w tej chwili zauważyłam jak wyglądam. Spodenki, które miałam na sobie w dniu surfingu były podarte i brudne, koszulka była nie mniej zniszczona. Moje stopy były bose i brudne od błota i trawy. Nawet mojego włosy były roczochrane i stały pod niewiadomym kątem. Zaczerwieniłam się na widok samej siebie.
- No już daj spokój. Nie wygląda tak źle. - pocieszył mnie Luke.
    W chacie Luke dał mi ubranie. Była to biała koszula, spódnica do kolan, ciemne rajstopy i czarne pantofle. Na plecy Luke zarzucił mi na długi czerwony płaszcz. Później z trudem, ale udało mi się rozczesać włosy i zrobić delikatny makijaż.
   Do nocy zostało tylko kilka godzin. Ten czas spędziłam z Lukiem na zapoznawaniu się z rodziną, do której należała hybryda. Okazało się , że ma na imię Renesmee, jej matka jest Bella która urodziła ją będąc jeszcze człowiekiem. Jej ojcem jest Edward. Jest jeszcze Jasper, Alice, Rosalie i Emmett. Opiekują się nimi Esme i Carlisle. Wiele z nich ma dary : Bella to tarczą mentalna, Edward czyta w myślach, Alice przewiduje przyszłość a Jasper kieruje uczuciami. Są bardzo silnym klanem ze względu też na osiłka Emmetta i dlatego, że zadają się z dziećmi księżyca czyli wilkołakami.
   Gdy już nadeszła noc, pobiegliśmy do Seattle. Droga zajęła nam niecałe dziesięć minut. W tym czasie poznawałam swoją siłę i szybkość przeskakując przez wąwozy i przewracając drzewa stojące mi na drodze. Raz nawet zagapił się na Luke'a i wpadłam prosto na wielki dąb rosnący na skraju polany. Luke miał śmiechu co nie miara.
   W końcu na miejscu pokazał mi jak polować żeby nie zwrócić na siebie uwagi. Przyszła kolej na mnie. Poszliśmy na inną ulicę i stanęłam tuż za rogiem jakiegoś starego, zapełnionego ludźmi baru. Miałam już pomysł, poczekałam aż ktoś wyjdzie. Był to akurat mężczyzna tak jak chciałam. Stanęłam koło drzwi, gdy wychodził zauważył mnie i uśmiechnął się. Był to młody ale pijany chłopak, napewno po osiemnastce. Podszedł do mnie.
- Co taka śliczna dziewczyna robi tutaj w takim nudnym miejscu ? -  nic nie odpowiedziałam tylko przejechałam palcem po jego torsie, przygryzając przy tym prowokująco wargę. Odeszłam później w stronę ciemnej uliczki mając nadzieję, że pójdzie za mną. Podziałało, ruszył moim śladem. Już gdy podszedł do mnie czułam zapach jego krwi zmieszanej z nutą alkoholu. Już nie mogłam wytrzymać i rzuciłam się na niego z obnażonmi kłami. Nawet nie zdążył krzyknąć, po chwili leżał już bezwładnie na ziemi. Luke wyszedł z mroku i w ramach gratulacji pocałował mnie. Nie był to delikatny pocałunek jak ten pierwszy tylko gwałtowny i zachłanny. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy, wróciliśmy do naszej starej szopki i środku lasu. Zaczynałam już się przyzwyczajać do mojej nowej natury.  A już jutro miał być następny trening obrony z Lukiem.

~~~~~~~~~~~~
A więc następny rozdział :-D prosiłabym was bardzo o jakiś cień obecności :)
Następny rozdział dodam jak najszybciej, czyli tak do końca tygodnia :D
Papaaaaaa xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz