czwartek, 22 maja 2014

Rozdział 2 : Mrok

   Na początku czułam się jakbym była palona na stosie, a później jeszcze polano mnie paliwem bo przygasałam. Byłam bardzo zdziwiona bo wydawało mi się, że słyszę szum wiatru i szelest liści.
- Ha ha. Wiem, że już mnie słyszysz. - usłyszałam nagle męski głos dobiegający gdzieś zza moim pleców. Bardzo chciałam wstać i zobaczyć kim jest ten nieznajomy, ale nie mogłam za nic się ruszyć. I znowu wpadłam w ciemność...

   Moje oczy musiały kilka razy zamrugać żeby zobaczyć co jest dookoła. Wstałam bardzo powoli jakby obawiając się, że zaraz przewrócę, lecz nic takiego się nie stało. O dziwo moja równowaga była idealna, żadnych zachwiań, nic. Rozejrzałam się dookoła, moje oczy natrafiły na snop światła wdzierający się przez szparę. Zorientowałam się, że byłam w jakiejś starej szopie w lesie. Nagle za mną odezwał się ten sam głos co wcześniej.
- Szybkość, siła i pragnienie, jakie to przydatne. - mruknął pod nosem. Pod ściana stał ten sam mężczyzna co w moim śnie, w długim czarnym płaszczu i kapturze na głowie.
- Kim jesteś ? - warknęłam. Mój ton zadziwił mnie, czułam się bardziej odważna niż kiedykolwiek. Nie czułam już strachu.
- Jestem Luke, należę do klanu Volturi. Jest to królewska rodzina wampirów, to oni władają naszą rasą.
- Pff, "wampiry", "naszą" ? Niezły żart. - prychnęłam, szczerze nie wierzyłam w takie bajki, chociaż czytałam wiele książek fantastycznych.
- Dobrze słyszałaś, wampirów. Jesteśmy bardzo szybcy, mamy ogromną siłę. Posiadamy też dary, ja na przykład potrafię kontrolować wampirze i ludzkie posunięcia.  - jego ton był nadal spokojny i stanowczy. Podszedł do mnie tak blisko, że widziałam dokładnie każde włókno jego szkarłatnych oczu. Uśmiechnął się tajemniczo a po chwili moja ręka powędrowała na szyję Luka, nie chciałam tego robić, ale czułam że to on mnie do tego zmusza. Luke położył swoje ręce na moich biodrach, czułam się strasznie nie mogąc nic z tym zrobić. Byłam zirytowana i zrobiłam wściekłą minę. - Masz takie śliczne czerwone oczy. - mruknął mi do ucha. -  Aro zlecił mi zadanie...
- Kto ?! Aro, co to za idiotyczne imię ? - kojarzyło mi się z czymś pustym w środku i wypełnionym tylko powietrzem. Niestety te słowa nie wywarły na Luku dobrego wrażenia. Złapał mnie mocno za szyję. Jednak nie dusiłam się, czułam tylko lekki ucisk.
- Nigdy nie mów tak o nim ! - warknął mi tuż koło ucha. - A więc, Aro dał mi zadanie. Mam cię wyszkolić, a ty później będziesz musiała zabić pewną hybrydę. - puścił mnie i pozwolił usiąść, sam skierował się w stronę wyjścia. - Nie ruszaj się stąd, jeśli chcesz przeżyć chociaż kilka godzin... Zaraz przyniosę ci coś do wypicia... - wyszedł i nawet nie zamknął za sobą drzwi. Gdy już się upewniłam, że oddalił się to ruszyłam do wyjścia. Strasznie się zdziwiłam zjawiając się przy nich w niecałą sekundę. Wyszłam ostrożnie ze starej drewnianej chatki. Moje oczy wychwyciły każdy detal w lesie, pająka tkającego sieci, mrówkę chodzącą po konarze wielkiego dębu. Wiedząc, że jestem bardzo szybka pomyślałam, że Luke mnie nie dogoni i puściłam się biegiem w nieznanym kierunku. Czułam lekki wiatr na twarzy, podziwiałam każdy detal lasu. Był po prostu niesamowity ! Zachwycałam się nawet nie wiedząc co mnie zaraz czeka, nagle drzewa się przerzedziły. Moim oczom ukazał się klif, a pod nim przepaść na kilkanaście metrów w dół prosto do wody. Oczywiście nie zdążyłam zahamować i moje ciało poleciało w dół w stronę czarnej toni oceanu. Pomyślałam, że Luke miał rację, mogłam nie wychodzić z chatki a przeżyłabym więcej niż kilka godzin ...


~~~~~~~~~~~~~~~~
I jak wam się podoba drugi rozdział ? Następny dodam dopiero w czerwcu bo wyjeżdżam za granicę ;)
Bardo, bardo proszę, jeśli przeczytałaś = skomentuj <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz